Prezydent K. i prezydent W. postanawiają wspólnie pojechać do Rzymu na audiencje do Papieża.
Będąc już na miejscu polecono im poczekanie pod drzwiami, aż wyjdzie Ojciec Św. i ich pobłogosławi.
Tak też uczynili. Prezydent K. położył się tuż przed drzwiami z rozpostartymi rękami a prezydent W. siadł wygodnie na krzesełku pod ścianą i z nudów zaczął jeść chipsy.
Nagle przez drzwi wychodzi Papież. Podchodzi do prezydenta K. i każe mu się wynosić, a prezydentowi W. rękami pokazuje znak krzyża. po audiencji spotykają się obaj prezydenci. Pan K. pyta:
- Leszek jak to jest??? Ja z pokorą ułożyłem na znak krzyża przed drzwiami oczekując na błogosławieństwo i Papież mnie wyrzucił... A ty jak cham siedziałeś na krześle i żarłeś chipsy i zostałeś pobłogosławiony... Jak to możliwe???
- Otóż to nie było tak...
Owszem Papież podszedł do mnie ale tak mi powiedział:
- Wstań (unosi rękę do góry bo kruszysz (opuszcza rękę), bierz grubego (gest ręką w lewo) i spie**alaj (gest w prawo)!!!