Fredek leży ciężko chory.
W odwiedziny przychodzi kolega Hipek i zastaje żonę załamaną, zalaną łzami.
- Ach, panie Hipolicie, Fredek leży w agonii, doktorzy nie robią żadnej nadziei.
- Czy bardzo cierpi?
- Fizycznie nie, ale moralnie cierpi jak skazaniec.
Wie, że jest ciężko chory i boi się panicznie śmierci. Pan mógłby podnieść go nieco na duchu.
- Dobrze spróbuję.
Hipek otwiera drzwi do pokoju chorego i tubalnie wola:
- Serwus, Fredek! Umrzemy sobie, co?